środa, 21 września 2011

Burreli - miasto na szczycie

Jest takie miasto na północy Albanii, 91km od Tirany, stolica regionu Mat, położone na szczycie góry, otoczone piękną rzeką.
Jadąc z Tirany w stronę Shkoder, zjeżdżamy z SH1, wbijamy się na SH30 a potem na SH6 i niech Was nie zmyli znak informacyjny, że do Burreli mamy 35km, że to stosunkowo szybki do pokonania odcinek. Nic bardziej mylnego. Jedziemy około 1h i 30min, zależy jaką ma się orientację co do miejscowych dróg: a więc gdzie są większe dziury lub zwężenie drogi. Wprawiony kierowca dojedzie w 45min, turysta będzie potrzebował znacznie więcej czasu. Droga jest górzysta, często wąska, wysokie zbocza mogą wywoływać lęk u tych majach problemy z wysokością, po drodze mijamy dwa tunele, które Albańczycy w czasach komunizmu zbudowali własnymi rękami. 
W końcu dojeżdżamy do miasta, które nie wyróżnia się niczym szczególnym od jego bałkańskich odpowiedników, a mimo wszystko ma to coś, może to tzw. "klimat".

Burrel to poniekąd miasto przechodnie, żeby dostać się do stolicy ludzie schodzą (dosłownie) parę kilometrów z gór, dojeżdżają busami tutaj a następnie przesiadają się do kolejnego środka transportu. Wiele osób ima się jakiegoś technicznego zajęcia, albo ma lepszą prace, bo Burreli żyje 7 dni w tygodniu około 20 godzin na dobę. Zamieszkuje go 16 tysięcy mieszkańców, latem przyglądając się samochodom, można wysnuć wnioski, że młodzi zasilają rodzinne gospodarstwa głównie ze środków wypracowanych w Anglii, Włoszech i Grecji.
Z ciekawostek dotyczących miasta, to fakt, że z Burreli pochodził ojciec bohatera narodowego - Skanderberg'a, Gjon Kastroti. Rodem z Burrel był też pierwszy król Albański Ahmet Zogu (jego pomnik jest w centrum). W mieście znajduje się też więzienie, popularne głównie z czasów komunizmu, gdzie miało zaostrzony rygor i zamykani byli tu więźniowie za lżejsze przestępstwa oraz ci polityczni. Przeczytałam też w literaturze wojennej - z czasów rozpadu Jugosławii, że niektóre źródła wysuwają hipotezę, podejrzenia -wykorzystywania więzienia w Burrel przez kosowskie oddziały UCK podczas wojny, ale to wciąż niepotwierdzona teza.
To niewielkie miasto jest mi bliskie z wielu względów. Czuję się w nim poniekąd jak w domu, każdy kont jest znany, ludzie pozdrawiają się wzajemnie na ulicy; mimo, że życie nie należy tutaj do najłatwiejszych (młodzi uciekają do stolicy albo emigrują) to jednak każdy się do ciebie uśmiecha. 

1 komentarz:

  1. Super i ciekawie to wszystko opisujesz .Bardzo chciałabym odwiedzić kiedyś ten kraj Ponoć marzenia się spełniają.Serdecznie pozdrawiam i proszę o jeszcze:}}

    OdpowiedzUsuń