Albańczycy to jeden z najstarszych ludów Europy. Istnieli długo przed powstaniem chociażby kolonii greckiej a idąc dalej tym tropem istnieje wiele ciekawych historyjek, chociażby o istnieniu grecko-albańskigo sporu co do pochodzenia Aleksandra Wielkiego, który trzeba przyznać - nie wgłębiające się w racje stron- posługiwał się językiem illiryjskim a więc dzisiejszym albańskim. Dziś jednak wcale nie o historii, bo to temat dużo obszerniejszy i może pomysł na kolejny post. Tymczasem zajmijmy się współczesnymi Albańczykami, którzy może zamieszkują mały europejski kraj ale to wcale nie oznacza, że wielkość kraju przekłada się na jego wkład do całej struktury Europy. Kiedy solidnie przestudiujemy ruchy migracyjne po 1990roku po samej tylko Europie dojdziemy do wniosku, że nie ma takiego miejsca w Eurolandzie gdzie nie dotarłaby jakaś albańska rodzina:) Szacuje się, że poza granicami Albanii może znajdować się około 10 mln Albańczyków a pamiętajcie, że w samym kraju jest ich tylko nieco ponad 3mln. Trzeba przyznać, że Albania-Shqiperia po wielu latach izolacji systemowej wypracowała sobie pewne wyobrażenie o lepszym świecie tuż zza granicami. Dziś wyraźnie widać, że te poglądy co do nierówności ekonomicznej i społecznej pchnęły tysiące do ucieczki z ojczyzny w poszukiwaniu lepszego życia.
Najbardziej zorganizowane, bo i największe grupy wyemigrowały do Włoch, Grecji, Anglii i po części Niemiec z Austrią. Szczególnie w przypadku słonecznej Italii i Ellady możemy mówić już o zjawisku rodzenia się dzieci poza samą Albanią ale wciąż posiadającymi albańskie paszporty. Jak wgląda życie albańskiego emigranta i czy zawsze było takie same?
Osobiste spostrzeżenia pozwalają mi na sformułowanie stwierdzenia, że im dalej od Albanii tym Albańczycy są lepiej traktowani, ich prawa są częściej respektowane i łatwiej wtapiają się czy asymilują z rodową ludnością. Sytuacja Albańczyków we Włoszech a szczególnie w Grecji znacznie różni się od europejskich standardów, czasami ma się nawet wrażenie, że chociażby Grekom brakuje podstawowego humanitaryzmu. Przez lata wypracowała się tu taka umiejętność rozpoznawania Albańczyka na drodze, w tłumie, w sklepie i nieważne że od dzieciństwa wychowuje się w przykładowych Atenach zawsze pozostanie tylko marnym szczepem iliryjskiego pochodzenia.
Słuchając przyjaciół, którzy zamieszkują Grecję ponad 10 lat można wychwycić czasami mrożące krew w żyłach sytuacje, gdzie np. grecka policja zatrzymywała na drodze miejski autobus, blokowano drzwi i po kolei wyrzucano z autobusu Albańczyków i nie miało znaczenia czy jest to kobieta w ciąży czy matka z dzieckiem-Albańczyk to Albańczyk. Nie trzeba też przywoływać stare historie, wystarczy wybrać się na granicę albańsko-grecką podczas okresu przedświątecznego, kiedy to ludzie wybierają się z odwiedzinami. Na granicach corocznie powstają kilku kilometrowe kolejki. Istnieje nakaz wyjścia wszystkich pasażerów i ustawienia się w kolejce do celnika, siedzącego w okienku. Nie ma przy tym znaczenia czy jest zimno, czy pada deszcz, nawet dzieci grzecznie czekają aż pozwoli im się wrócić do auta. Po takiej osobistej kontroli następuje kolejna rewizja każdego samochodu z osobna. Nie wyobrażacie sobie jakie przykre wrażenie robi widok tysiąca aut na greckich numerach wracających do Grecji, które po części naznaczone są albańską krwią, a więc wymagają swoistej dezynfekcji.
port w Durres - promy do Włoch...
We Włoszech sytuacja Albańczyków ulega znacznej poprawie, wielu udaje się uzyskać kredyty- budują domy, kupują mieszkania i kształcą dzieci. Obie strony czerpią przy tym korzyści, bo taka Albanka zostaje i pilnuje włoskie dzieci a Włoszka może iść do pracy. Identyczna kooperacja istnieje w Grecji, jednak tutaj robi się wszystko by Albańczyk nie zapomniał, że jest człowiekiem gorszej kategorii i że nigdy nie będzie u siebie. Trudno zrozumieć taką postawę, jeśli widzi się, że zarówno turystyka jak i rolnictwo greckie ma swoją rację bytu w większej mierze dzięki albańskim pracownikom.
Sytuacja samej Albanii dynamicznie się zmienia, wielu młodych nabywa wykształcenie i pozostaje w kraju, szczególnie w stolicy. Zniechęceni sytuacją rodzin na emigracji dzielnie walczą o przetrwanie w kraju i osiągnięcie wymarzonych celów na miejscu. Trzeba jednak przyznać, że nadal dzieje się tak, iż zapalony student wyjeżdża z myślą o sezonowym zarobku w celu realizacji własnych marzeń i potem okazuje się, że trudno mu wrócić do albańskiego domu, kiedy zachłysnął się już innym życiem...
Najbardziej zorganizowane, bo i największe grupy wyemigrowały do Włoch, Grecji, Anglii i po części Niemiec z Austrią. Szczególnie w przypadku słonecznej Italii i Ellady możemy mówić już o zjawisku rodzenia się dzieci poza samą Albanią ale wciąż posiadającymi albańskie paszporty. Jak wgląda życie albańskiego emigranta i czy zawsze było takie same?
Osobiste spostrzeżenia pozwalają mi na sformułowanie stwierdzenia, że im dalej od Albanii tym Albańczycy są lepiej traktowani, ich prawa są częściej respektowane i łatwiej wtapiają się czy asymilują z rodową ludnością. Sytuacja Albańczyków we Włoszech a szczególnie w Grecji znacznie różni się od europejskich standardów, czasami ma się nawet wrażenie, że chociażby Grekom brakuje podstawowego humanitaryzmu. Przez lata wypracowała się tu taka umiejętność rozpoznawania Albańczyka na drodze, w tłumie, w sklepie i nieważne że od dzieciństwa wychowuje się w przykładowych Atenach zawsze pozostanie tylko marnym szczepem iliryjskiego pochodzenia.
Słuchając przyjaciół, którzy zamieszkują Grecję ponad 10 lat można wychwycić czasami mrożące krew w żyłach sytuacje, gdzie np. grecka policja zatrzymywała na drodze miejski autobus, blokowano drzwi i po kolei wyrzucano z autobusu Albańczyków i nie miało znaczenia czy jest to kobieta w ciąży czy matka z dzieckiem-Albańczyk to Albańczyk. Nie trzeba też przywoływać stare historie, wystarczy wybrać się na granicę albańsko-grecką podczas okresu przedświątecznego, kiedy to ludzie wybierają się z odwiedzinami. Na granicach corocznie powstają kilku kilometrowe kolejki. Istnieje nakaz wyjścia wszystkich pasażerów i ustawienia się w kolejce do celnika, siedzącego w okienku. Nie ma przy tym znaczenia czy jest zimno, czy pada deszcz, nawet dzieci grzecznie czekają aż pozwoli im się wrócić do auta. Po takiej osobistej kontroli następuje kolejna rewizja każdego samochodu z osobna. Nie wyobrażacie sobie jakie przykre wrażenie robi widok tysiąca aut na greckich numerach wracających do Grecji, które po części naznaczone są albańską krwią, a więc wymagają swoistej dezynfekcji.
port w Durres - promy do Włoch...
We Włoszech sytuacja Albańczyków ulega znacznej poprawie, wielu udaje się uzyskać kredyty- budują domy, kupują mieszkania i kształcą dzieci. Obie strony czerpią przy tym korzyści, bo taka Albanka zostaje i pilnuje włoskie dzieci a Włoszka może iść do pracy. Identyczna kooperacja istnieje w Grecji, jednak tutaj robi się wszystko by Albańczyk nie zapomniał, że jest człowiekiem gorszej kategorii i że nigdy nie będzie u siebie. Trudno zrozumieć taką postawę, jeśli widzi się, że zarówno turystyka jak i rolnictwo greckie ma swoją rację bytu w większej mierze dzięki albańskim pracownikom.
Sytuacja samej Albanii dynamicznie się zmienia, wielu młodych nabywa wykształcenie i pozostaje w kraju, szczególnie w stolicy. Zniechęceni sytuacją rodzin na emigracji dzielnie walczą o przetrwanie w kraju i osiągnięcie wymarzonych celów na miejscu. Trzeba jednak przyznać, że nadal dzieje się tak, iż zapalony student wyjeżdża z myślą o sezonowym zarobku w celu realizacji własnych marzeń i potem okazuje się, że trudno mu wrócić do albańskiego domu, kiedy zachłysnął się już innym życiem...
"grecka policja zatrzymywała na drodze miejski autobus, blokowano drzwi i po kolei wyrzucano z autobusu Albańczyków"
OdpowiedzUsuńkilkanascie lat temu, takiej scenki bylam swiadkiem 2 razy :(( ci ponizeni ludzie (wsrod nich byly tez inne narodowosci) musieli stanac w rozkroku, byli rewizowani, jak jacys bandyci, przy tym policjanci wyrywali im dokumenty i paszporty z reki, niektore zostaly porwane i wyrzucone do kosza !!! Dalszy los tych emigrantow mozemy juz sobie tylko wyobrazic...
w strachu i przerazeniu patrzylam na to wszystko, obawiajac sie o wlasny tylek...
okropnosc...