wtorek, 22 marca 2011

Albańczyk znaczy emigrant

Albańczycy to jeden z najstarszych ludów Europy. Istnieli długo przed powstaniem chociażby kolonii greckiej a idąc dalej tym tropem istnieje wiele ciekawych historyjek, chociażby o istnieniu grecko-albańskigo sporu co do pochodzenia Aleksandra Wielkiego, który trzeba przyznać - nie wgłębiające się w racje stron- posługiwał się językiem illiryjskim a więc dzisiejszym albańskim. Dziś jednak wcale nie o historii, bo to temat dużo obszerniejszy i może pomysł na kolejny post. Tymczasem zajmijmy się współczesnymi Albańczykami, którzy może zamieszkują mały europejski kraj ale to wcale nie oznacza, że wielkość kraju przekłada się na jego wkład do całej struktury Europy. Kiedy solidnie przestudiujemy ruchy migracyjne po 1990roku po samej tylko Europie dojdziemy do wniosku, że nie ma takiego miejsca w Eurolandzie gdzie nie dotarłaby jakaś albańska rodzina:) Szacuje się, że poza granicami Albanii może znajdować się około 10 mln Albańczyków a pamiętajcie, że w samym kraju jest ich tylko nieco ponad 3mln. Trzeba przyznać, że Albania-Shqiperia po wielu latach izolacji systemowej wypracowała sobie pewne wyobrażenie o lepszym świecie tuż zza granicami. Dziś wyraźnie widać, że te poglądy co do nierówności ekonomicznej i społecznej pchnęły tysiące do ucieczki z ojczyzny w poszukiwaniu lepszego życia.
Najbardziej zorganizowane, bo i największe grupy wyemigrowały do Włoch, Grecji, Anglii i po części Niemiec z Austrią. Szczególnie w przypadku słonecznej Italii i Ellady możemy mówić już o zjawisku rodzenia się dzieci poza samą Albanią ale wciąż posiadającymi albańskie paszporty. Jak wgląda życie albańskiego emigranta i czy zawsze było takie same?
Osobiste spostrzeżenia pozwalają mi na sformułowanie stwierdzenia, że im dalej od Albanii tym Albańczycy są lepiej traktowani, ich prawa są częściej respektowane i łatwiej wtapiają się czy asymilują z rodową ludnością. Sytuacja Albańczyków we Włoszech a szczególnie w Grecji znacznie różni się od europejskich standardów, czasami ma się nawet wrażenie, że chociażby Grekom brakuje podstawowego humanitaryzmu. Przez lata wypracowała się tu taka umiejętność rozpoznawania Albańczyka na drodze, w tłumie, w sklepie i nieważne że od dzieciństwa wychowuje się w przykładowych Atenach zawsze pozostanie tylko marnym szczepem iliryjskiego pochodzenia.
Słuchając przyjaciół, którzy zamieszkują Grecję ponad 10 lat można wychwycić czasami mrożące krew w żyłach sytuacje, gdzie np. grecka policja zatrzymywała na drodze miejski autobus, blokowano drzwi i po kolei wyrzucano z autobusu Albańczyków i nie miało znaczenia czy jest to kobieta w ciąży czy matka z dzieckiem-Albańczyk to Albańczyk. Nie trzeba też przywoływać stare historie, wystarczy wybrać się na granicę albańsko-grecką podczas okresu przedświątecznego, kiedy to ludzie wybierają się z odwiedzinami. Na granicach corocznie powstają kilku kilometrowe kolejki. Istnieje nakaz wyjścia wszystkich pasażerów i ustawienia się w kolejce do celnika, siedzącego w okienku. Nie ma przy tym znaczenia czy jest zimno, czy pada deszcz, nawet dzieci grzecznie czekają aż pozwoli im się wrócić do auta. Po takiej osobistej kontroli następuje kolejna rewizja każdego samochodu z osobna. Nie wyobrażacie sobie jakie przykre wrażenie robi widok tysiąca aut na greckich numerach wracających do Grecji, które po części naznaczone są albańską krwią, a więc wymagają swoistej dezynfekcji.




środa, 2 marca 2011

Albania czerwienią płonąca- Me dashuri per Flamurin

Jest coś takiego w Albańczykach jak duma narodowa, przepełniająca całe ich serce a jednocześnie nierażąca swoim zasięgiem wszystkich w pobliżu (jak to jest w przypadku Greków chociażby). To bardzo pozytywna cecha, która nadaje im charakteru i osobiście kojarzy mi się z czerwienią, energią, życiem. Każdy dobry albański dom posiada atrybuty swojego kraju- flagi, szaliki, obrazki, portrety, maty z herbem na ścianach albo tradycyjne kostiumy w szafie. Nietrudno znaleźć masę posągów, monumentów wiele znaczących dla albańskiej historii. Nawet same bunkry, których wciąż jest niemiara a w samych turystach budzą zainteresowanie, mają patriotyczny wymiar, bo są pozostałością 'Albanii kwitnącej' za shoka (przyjaciela) narodu - Envera Hoxhy.
Albańczycy z wielką miłością i czcią traktują swoją flagę, na której znajduje się orzeł z dwoma głowami wychodzącymi z jednego ciała. Jest to symbol zjednoczenia podzielonego kraju przez narodowego bohatera Skanderberga. Postać tego człowieka zasługuje na osobną opowieść, póki co mogę odesłać Was do obejrzenia filmu o tym historycznym, albańskim hero, a my wracamy do czerwieni...
Albańska flaga widnieje na każdym dachu budowanego domu, jest zabierana przez emigrantów do swoich czterech kontów na obczyźnie. Czasem ma się wrażenie, że Albańczycy poważnie traktują czerwień swojej flagi, jako własną krew, gotową w każdej chwili przelać w imię dobra Albanii. Stąd też często wynika ich zapalczywość i takie bezkrytyczne podejście do pewnych narodowych idei. Muszę przyznać, że najbardziej denerwuje mnie to, że nie pozwalają dopuścić do siebie myśli, że historycznie - gdzieś tam mogli nie mieć racji, tak miało być i wara temu kto myśli inaczej. Z drugiej jednak strony taka narodowa nieugiętość to może cecha patriotyzmu.

My Polacy rzadko posługujemy się odniesieniami do własnych zwycięstw, jesteśmy monotematyczni i skrzywdzeni przez całą historię. Powinniśmy uczyć się od Albańskich przyjaciół dumy z kraju jakiego pochodzimy, przeliczania ofiar oddanych za wolność, na współczesną wdzięczność za to co mamy, za t0 że jest dzisiaj tak jak jest, bo ciągłość wydarzeń historycznych miała w tym swój udział.
Jak uczyć się narodowej świadomości  - to tylko od Albańczyków:)

 

wtorek, 1 marca 2011

RAJD DROGOWY...

Dziś trochę o albańskiej infrastrukturze, a bliżej zwyczajnie o drogach, bo przecież tylko tak możemy poznać ten piękny kraj. Muszę przyznać, że Polacy nie mają dużej siły głosu w komentowaniu albańskich asfaltów lub ich braku, bo sami niestety nie mamy czym się chwalić, a to co u nas nowe oznacza że jednocześnie płatne. Założyłam jednak ten blog po to by pokazać Wam prawdziwą Albanię, zarówno kulejącą gospodarczo jak i budzącą podziw.
Pamiętam swoją pierwszą wizytę w Albanii, ponad 7 lat temu...

ALBANIAN WINTER


Ochłonęliśmy po ostatnich wydarzeniach w Tiranie, cała sytuacja wydaje się już opanowana. Oczywiście poglądy ludzi i żądania przedwczesnych wyborów wciąż są aktualne, ale na szczęście postulaty są formułowane merytorycznie i miejmy nadzieję, że nie dojdzie do powtórki z dramatycznych wydarzeń.
Opozycja, a na jej czele Edi Rama nie poddaje się w

wesele z 1938 roku

Ostatnio opowiadałam Wam troche o albańskim ślubie, a raczej weselu. Dziś trafiłam na unikatowy film z 1938 roku ze ślubu króla Albanii Ahmeta Zogu z Geraldine Apponyi. To było wielkie polityczne wydarzenie. Ślub był muzułmańsko-katolicki, w jednej i drugiej postaci. Zainteresował mnie ze względu na jego ogólnonarodowy wymiar, pokazy folklorystyczne i patriotyczny chrakter. Tak patrzę na ten filmik i zastanawiam się co z tego przepychu się ostało?;)